To będzie krótka notka. Chcę was tylko zaprosić na kolejnegi bloga. Będą tam publikowane OS' y o naszym fioletowym serialu. Prowadzę go razem z Violettą Verdas (Jagodą). Pomagała mi w naborze. Tu macie linka:
nunca-digas-nunca-opowiadania.blogspot.com
Złota myśl
Zrób coś szalonego! Rób ile wlezie! Co z tego, że ludzie wytykają twoje początki palcem. Kiedy dojdziesz do perfekcji, będą o tobie mówić, że jesteś wygranym życia, ponieważ zrobiłeś coś, czego nikt nigdy nie miał odwagi zrobić! Baw się, bo życie jest za krótkie, żeby siedzieć w domu z tabletem, czy telefonem! Baw się życiem, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy!
niedziela, 26 kwietnia 2015
wtorek, 14 kwietnia 2015
,,Es mi pasión" - Rozdział trzeci / Wyniki naboru
Es mi pasión - (...), a ten debil zniszczył to wszystko w jednej sekundzie...
~Zawsze mamy przy sobie kogoś, a tak na prawdę, to całe życie jesteśmy sami...
:S:S:S:S:S:S::SS:S:S:S:S:S:S:S::S:S:S::S:S:S::SS::S:S:S:SS:S:S:S:S:S::SS:S:S::S:SS::S:S
Do czytania tego posta polecam:
Moose bloode: Bukowski
:S:SS:S::S:S::S::S:S:S:S:S:S::S:SS::S:S::S:S:S:S:S:S:S:S:S:S::S:S:S::S:S::S:S::S:S:S:S:S:S
ŚRODA, 3 WRZEŚNIA
*MARTINA*
Właśnie sobie siedzę i oglądam moje paznokcie. Są nierówne i
niedokładnie pomalowane. Jestem nie
wyspana. 3 godziny snu to dla mnie po prostu za mało! Należę do osób, które
potrafią przespać cały tydzień i się nie wyspać. Kocham spać. W tedy odpoczywam,
uciekam od szarej rzeczywistości i zagłębiam się w swój niepowtarzalny,
magiczny i kolorowy świat. Można powiedzieć, iż trzy godziny snu to taka
drzemka (bardzo krótka drzemka). Nie jestem
w stanie siedzieć na ławce, a co dopiero normalnie funkcjonować?! Jąkam się jak
mówię i urywam w połowie zdania. Nie mogę normalnie stać kiwam się z nogi na
nogę i łapę wszystko co popadnie. Mój
brat powiedział, że wyglądam jak naćpana. No, ale walić go. Raz się żyje.
Chyba… A jeśli ten dzień zmieni moje
życie? Nie, na pewno nie. To nie jest jakiś kolorowy serialik z polsatu. Co to
to nie.
Powoli zamykam powieki. Może to coś da? Nie wiem. Nie jestem w stanie
nic zrobić. W ogóle czuję się jakbym miała potwornego kaca…Ale w tym przypadku
kwaśne rzeczy nie pomagają. Wypiłam wodę z cytryną, zjadłam rosół i ogórki
kiszone a tu guzik. Wypiłam z trzy szklanki witaminy C i dwie filiżanki kawy.
Mój braciszek dał mi jakieś chińskie zielone tabletki. Może to tictaki? Nie one
nie są zielone... Tak czy siak dopiero teraz
ta mieszanka daje o sobie znać. Czuję jak w
moim żołądku wszystko buzuje. No zajefajnie! Do cholery
jasnej! Ten dzień będzie beznadziejny. Nie, poprawka już jest beznadziejny.
Opieram się o ławkę. Może powinnam dzisiaj zostać w domu? No
właśnie....dlaczego tego nie zrobiłam?! Głupia ja....
- Witaj kochaniutka!
Słyszę jak ktoś mi się drze koło ucha. Kto wpada na takie
chore pomysły?! No do cholery! Niechętnie podnoszę głowę. Przez kilka sekund
widzę jakieś niewyraźne plamy, dopiero po jakimś czasie formuje się w nich
sylwetka Bianci. Aha…Mogłam się domyślić, że to ona…Lekko się uśmiecham i
ziewam przeciągle.
- Hejka. – staram się by mój ton głosu był jak najbardziej
normalny i wesoły.
Chyba mi się nie udało...
- Co ty taka nie wyspana? – pyta się patrząc na moją
twarz z tym swoim uśmieszkiem.
No jaka ona jest spostrzegawcza! Pogratulować XD! Normalnie
refleks szachisty….
- Jakoś tak... – mówię i opieram głowę na jej ramieniu.
Muszę stwierdzić, że ma bardzo niewygodne barki. Takie kościste….? Tak kościste….i to
bardzo kościste….
- Ale ja w innej sprawie. – mówi i błyskawicznie odpycha moją głowę, w wyniku
czego moja głowa ląduje z hukiem na ławce.
No tak, te jej humory.....
Lepiej być nie mogło…. Normalnie nie ma jak z samego rana
przywalić sobie głową o drewnianą ławkę!
Zapowiada się piękny dzień, normalnie zajebisty…
Powoli wstaję i patrzę na nią, masując swoją głowę. Chyba mam guza. Cholera! Nie lubię guzów…
- No więc gratuluję! – mówi sztucznie i podaje mi rękę.
Ma idealnie umalowane paznokcie z małymi wzorkami. Jej dłonie pachną różanym kremem. Patrzę na
nią ze zdziwieniem. Czy to do cholery
jakiś głupi sen? Bo jeśli tak to niech się skończy!
- Ale czego? – pytam czując przeszywający ból w mojej
czaszce.
Au!
- Twojego związku z Oscarem!
- odpowiada i cofa swoją rękę, zanim zdążę cokolwiek zrobić.
Jaka ona miła. O losie! Pewnie zauważyła moje paznokcie....
Dopiero po dłuższej chwili mnie
oświeca, że jestem z związku z Oscarem. Przez to moje wykończenie
psychiczno-fizyczne nie jestem w stanie zebrać myśli. Zaskakujące,
że wieści się tak szybko rozchodzą….Normalnie taka kopia telepatii…Jak
będę korzystać z toalety to też będą wszyscy o tym
wiedzieli? Żenada…
- Dziękuję. – mówię próbując wstać.
- No ja myślę. – mówi i bawi się swoim telefonem. – Ważne
abyś była szczęśliwa. - wypowiada sztucznie te słowa.
- Taaaa…- już wierzę
w tą jej szczerość.
Próbuję ponownie wstać, lecz chwieje się i z hukiem upadam
na ziemię. Powoli się podnoszę i patrzę zła na Biancę. Gdzie ona ma oczy?! Nic
nie widziała? No do cholery!
- Co ty? Naćpałaś się? – pyta, nie umiejąc opanować śmiechu.
To aż tak źle to wygląda?!
Masakra.
- Nie. Po prostu nie wyspałam.
- Już Ci wierzę. - odpowiada chowając swój telefon.
- To już Twoja sprawa. - mówię lekko zła z trudem łapiąc równowagę.
- A po za tym mogłaś mnie złapać!
- Ups. - wypowiada piskliwie. - Przynajmniej wyglądasz jak
naćpana.
- I to ma być komplement? - czuję jak robię się czerwona.
- A czy ja powiedziałam, że to komplement? - pyta. - No to
powodzenia, naćpana Tini. - kładzie dłoń na moim wyciągniętym sweterku.
Cholera! Czy wszyscy muszą to tak odbierać? Normalnie
zajebiście! Niedługo przejdę do historii tej szkoły jako najebana Tini.
- No to było spać. Jeśli tak działa na ciebie brak snu…-
przerywa i dodaje. - Życzę połamania nóg. Dosłownie. - kończy i odchodzi.
- Dziękuję. - syczę i idę w
kierunku toalety.
- A i jeśli jesteś z
Oscarem to ubieraj się tak jakoś....normalnie! - krzyczy przez korytarz.- I
zmyj te paznokcie! Wyglądają obrzydliwie!
-Taaaaaa.- mruczę pod nosem.
Po co ona ingeruje w moje życie?! A z resztą nieważne. Muszę iść do toalety.
Mój żołądek nie wytrzyma tej mieszanki...
*OLIVIA*
Niebo. Ładne niebo. Chodzą sobie po nim białe, nierówne chmurki.
Te puszyste pianki. Ciekawe czy da się je zjeść? A jeśli tak to jak smakują?
Fajnie gdyby smakowały jak gorzka czekolada....No ale o czym ja myślę? No
właśnie, nie wiem. Idę teraz do Studia.
Studia… Mam przerobić tą piosenkę z tym paca…nem Wiktorem. Nie mogłam gorzej
trafić? Prawda? Ja to mam szczęście! Pogratulować mi samej. Czasem jestem taka beznadziejna, że szok. Nagle czuję jak coś wypada mi z kieszeni. Mój
telefon. Już mam po niego sięgać, gdy widzę czyjąś stopę na moim cudeńku!
Podnoszę głowę. Wiktor. No tak. To moje szczęście… Podnoszę
mój telefon i…. Wyświetlacz jest cały popękany! Jak on mógł! Jaki z niego
debil! Czy on ma mózg?!
Chowam ów rzecz do kieszeni i patrzę na chłopaka zabójczym
wzrokiem.
- Zadowolony jesteś?!- czuję jak opanowuje mnie fala złości.
– Chyba lubisz uprzykrzać ludziom życie! Prawda? To twoje główne zadanie. Pokazać ludziom, że jest się lepszym od nich?!
- To nie chcący. – mówi drapiąc się po głowie.
- Nie chcący?! Nie chcący?! Czy ty się debilu słyszysz?! Czy
masz uszy?! No błagam, bądź facetem, chyba, że nim już nie jesteś.- dodaję i
czuję jak moje policzki robią się czerwone.
Pokażę temu zasranemu dupkowi, że ze mną się nie zadziera!
Co on sobie myśli?! Taki zadufany w sobie struś. Masakra!
- Ej. – widzę jak poruszyły go moje słowa.- Powiedziałem
przecież ,,nie chcący".
- Nie chcący, tak? To tak nie chcący kupisz mi nowy telefon!
Dać ci numer do operatora? Mogę już zacząć dyktować!- krzyczę mu prosto w twarz
i patrzę w jego oczy.
Są piękne…
Takie ładne….
Ale o czym ja teraz myślę?!
Cholera...
On popsuł mi mój telefon,
moje cudeńko… Miałam GO DOPIERO NIE CAŁE TRZY TYGODNIE. Co ja powiem rodzicom?!
Tyle na niego pracowałam, tak się starałam, a ten debil zniszczył to wszystko w
jednej sekundzie.
- I nie wiem, jak przerobimy ta piosenkę. Nie jestem w
stanie pracować z tobą. Normalnie wszystko psujesz. Jak słoń w składzie
porcelany! – mówię trochę bardziej spokojna.
- Jak tak będziesz gwiazdorzyć to nigdy nie skończymy tej
pracy!. – obraża się.
- No pięknie to teraz moja wina! Tak?!- pytam.
- Tak. - mówi krzyżując ręce na piersi i uśmiecha się
wrednie.
- Aha. To teraz przez twój głupi kaprys nie będziemy mieć
zaliczonego zadania. O to ci chodzi? Chodzi ci
to by mnie upokorzyć? Brawo udało ci się. Powtarzam jeszcze raz: Nie
skończymy tego projektu przez tą Twoją głupią arogancję! – czuję jak ponownie
ogarnia mnie gniew.
- Nie przeze mnie, przez ciebie! I może masz rację, może
chcę Cię upokorzyć....
- No tak. Przecież zawsze kobiety są wszystkiemu winne.
Przyzwyczaiłam się! Takie życie, wiesz?
Patrzę w bok. Kilku ludzi patrzy się na nas. Niech się
patrzą. Ale....
Nie maja swoich problemów?! Na serio…. Muszą wtrącać nos w
nieswoje sprawy? To już się robi bardzo denerwujące.
- To się przyzwyczajaj. – mówi lekceważąco. – Nie mam
zamiaru pracować z taka osobą jak ty. – ścisza głos
i odchodzi.
- Ale….- wypowiadam to słowo bezgłośnie.
Co mam zrobić dalej. Przeprosić? Za to, że zniszczył mi mój
telefon? Może… powinnam go jednak przeprosić?
Nie! Tak łatwo się nie dam. Nawet nie ulegnę tym jego
pięknym oczom…
Patrzę jak odchodzi. W jednej sekundzie mam ochotę go przeprosić i
skończyć ten pieprzony projekt, ale... No właśnie, zawsze jest to ale.
*SOPHIE*
Stoję sobie przed fortepianem i wciskam przypadkowe
klawisze. Czekam na Daniela. Z jednej strony cieszę się, że będę śpiewać z nim
piosenkę, a z drugiej….chyba się boję. On ma swoich przyjaciół, do których ja nie
należę i w cale nie chcę. Wszystko jest
tam takie .....sztuczne? Tak sztuczne. To dzieje się tak szybko i w ogóle. W cale
nad tym nie nadążam.... Do tego ta cała akcja rano. Brrrrr. Okropność. W ogóle
to jak ona mogła?! A z resztą..... Nie ważne.
Muszę zacząć myśleć o czymś innym. Czymś przyjemnym. Patrzę na zegarek. Daniel
się spóźnia i to już od pół godziny. Wydycham głośno powietrze i kieruję swój
wzrok na drzwi. Nagle przed oczami miga mi jakaś postać. Bianca. No kiedyś
muszę z nią o tym pogadać. Jak mus to mus. W zawrotnym tempie wstaję i idę w
jej kierunku.
- Cześć. - mówię prostując sukienkę.
Nie za bardzo wiem jak zacząć rozmowę, co jej powiedzieć. Czuję jak robię się sztywna.
Życie jest do dupy....
- O to ty dziwolągu. - mówi z sztucznym uśmiechem i patrzy
na mnie z pogardą.
Jak Daniel może się z nią kumplować? Kompletnie go nie rozumiem.
- Możemy chwilę pogadać? - pytam i widząc jej wzrok od razu
żałuję, iż wypowiedziałam te słowa.
- A może nie. - odpowiada oddalając się ode mnie.
- Poczekaj! - biegnę za nią i łapię jej rękę. - Nie zajmę Ci
dużo czasu. To jest ważne i to bardzo!- drę się na cały korytarz.
Na całe szczęście to pomieszczenie jest puste.
Uf!
- Chwila, chwila. - lekko się odwraca. - To ja decyduję co
jest dla mnie ważne, prawda? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Czy ty tego nie
rozumiesz? Czy to są za trudne słowa? Nie trafią do Twojego mózgu?
- Trafią, ale...- jestem zszokowana i zdenerwowana!
- To czego nie rozumiesz, dziwolągu? Muszę aż dwa razy
powtarzać? Kim ty dla mnie jesteś? Kim, żebym musiała na ciebie zwracać uwagę. Kim?!- pyta patrząc na mnie ze złością i krzycząc ostatnie
słowo.
- Nie wiem kim, ale chcę z Tobą normalnie porozmawiać. -
mówię i czuję jak pocą mi się ręce.
- Nie mogę się zniżać do Twojego poziomu. Nie zapominaj o
tym! - mówi lekko zdenerwowana.
- Pamiętam tylko to co ważne. - odpowiadam.
- To pamiętaj by następnym razem mnie nie zaczepiać!- kończy
i odchodzi.
- Ta. - mówię półgłosem i siadam na ławce pod ścianą.
Jaka ona jest dziwna. Jak mam jej o tym powiedzieć? No jak?!
Czy ona nie wie, że wszystko w ten sposób utrudnia?!
- Witam. - czuję jak ktoś łapie mnie za rękę. - Chodź.
Musimy zmienić piosenkę. Nie chcę by Bianca mnie zobaczyła. Wiesz jaka ona
jest... - mówi i podaje mi rękę.
Delikatnie się uśmiecham i idę w kierunku sali.
- To od czego zaczynamy? - pyta mnie Daniel siadając przy pianinie.
- Może....przerobimy piosenkę En Gira?- pytam, siadając na przeciwko niego.
- Może być.
- No to zaczynamy.
Po kilkunastu minutach mieliśmy skończoną przeróbkę. Daniel
pięknie gra na pianinie i gitarze. Normalnie pozazdrościć *_*. Mogłabym tak
słuchać tego co on gra i słuchać. Przepiękne.
- Zaśpiewamy razem? -
proponuje i podaje mi mikrofon.
- Spoczko. - przytakuję i lekko się uśmiecham.
Zamykam drzwi i zasłaniam rolety. Nie chcę konfrontacji z
Biancą....
Zaczęła lecieć muzyka, a z naszych strun głosowych wydobyły
się pierwsze dźwięki.
Obraca się świat, obraca
Kto może go zatrzymać?
Łapmy samolot każdego dnia i podróżujmy, podróżujmy
Obracają się gwiazdy i już mogę to poczuć
Płomienie i iskry, wszyscy chcą tu przybyć.
Och, och, och
To adrenalina podczas przedstawienia (och, och)
Obraca się świat, obraca
To jest już inne miasto
Widzisz, że marzenia się spełniają.
Wszystko jest inne, chcę, żebyś wiedział
żyjąc w teraźniejszości, że chcieć to móc.
Och, och, och
To adrenalina podczas przedstawienia (och, och, och)
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojego serca
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojej miłości
Obraca się moja piosenka
Obraca się moja piosenka
Obraca się świat, obraca
To jest już inne miasto
Widzisz, że marzenia się spełniają.
Wszystko jest inne, chcę, żebyś wiedział
żyjąc w teraźniejszości, że chcieć to móc.
Och, och, och
To adrenalina podczas przedstawienia (och, och, och)
Obraca się moja piosenka
(Obraca się moja piosenka)
w twoim kierunku
(w twoim kierunku)
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojego serca
Obraca się moja piosenka
(Obraca się moja piosenka)
w twoim kierunku
(w twoim kierunku)
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojej miłości
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojego serca
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojej miłości
Och, och
Och, och, ooch...
Kto może go zatrzymać?
Łapmy samolot każdego dnia i podróżujmy, podróżujmy
Obracają się gwiazdy i już mogę to poczuć
Płomienie i iskry, wszyscy chcą tu przybyć.
Och, och, och
To adrenalina podczas przedstawienia (och, och)
Obraca się świat, obraca
To jest już inne miasto
Widzisz, że marzenia się spełniają.
Wszystko jest inne, chcę, żebyś wiedział
żyjąc w teraźniejszości, że chcieć to móc.
Och, och, och
To adrenalina podczas przedstawienia (och, och, och)
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojego serca
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojej miłości
Obraca się moja piosenka
Obraca się moja piosenka
Obraca się świat, obraca
To jest już inne miasto
Widzisz, że marzenia się spełniają.
Wszystko jest inne, chcę, żebyś wiedział
żyjąc w teraźniejszości, że chcieć to móc.
Och, och, och
To adrenalina podczas przedstawienia (och, och, och)
Obraca się moja piosenka
(Obraca się moja piosenka)
w twoim kierunku
(w twoim kierunku)
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojego serca
Obraca się moja piosenka
(Obraca się moja piosenka)
w twoim kierunku
(w twoim kierunku)
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojej miłości
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojego serca
Obraca się moja piosenka
w twoim kierunku
Jesteśmy lustrzanym odbiciem twojej miłości
Och, och
Och, och, ooch...
Muszę przyznać, że nasze głosy bardzo ładnie się ze sobą
komponują.
- Myślałam, że to zadanie będzie trudniejsze. - mówię pijąc
sok pomarańczowy. - A tu takie miłe zaskoczenie. Naprawdę bardzo fajnie się z
Tobą współpracuje.
- Dziękuję. - mówi. - Ty też.
Czuję jak ogarnia mnie radość. Zapominam o wszystkich swoich
problemach. Jednak to prawda, że w życiu liczą się tylko te dobre chwile.
*CARMEN*
Siedzę, siedzę i siedzę. Na nic nie mam dzisiaj energii.
Normalnie czuję się taka....,,wypompowana"? Tak wypompowana. Powoli
wstaję. Przerwa kończy się. Trzeba iść na lekcję. Nie mam dzisiaj na to siły.
Upijam łyk kawy z mlekiem i idę w kierunku dużych drzwi wejściowych. Nagle
czuję jakby opór i......
Podnoszę głowę. Widzę na niebieskiej podkoszulce Nathana
moją kawę.
- Przepraszam. - mówię i odruchowo łapię się za usta. - Nie
chciałam.
- Nic nie szkodzi. - mówi i patrzy na swoją plamę.
- Może....może usiądź na ławce a ja postaram się przynieść
Tobie jakiś ręcznik czy coś byś mógł wytrzeć plamę? - proponuję.
Żadna inna opcja nie przychodzi mi do głowy.
- Dobrze. - mówi siadając na ławce.
Uśmiecham się do niego i idę w kierunku swojej szafki.
Zawsze nosze tam ręczniki. Wyjmuję jeden z nich i jakąś podkoszulkę. Tak wiem.
Chłopak będzie nosił damskie podkoszulki... To debilne, ale ta podkoszulka jest
biała i na mnie za duża. To chyba lepiej, żeby chodził w tej niż bez.
Chociaż bez podkoszulki musi wyglądać bardzo ładnie....tak
seksownie.....
Cholera o czym ja
myślę?
Nie wiem. Ostatnio nie traktuje go jako przyjaciela, czuję,
że jest dla mnie kimś więcej, że jest dla mnie kimś ważnym. Może to miłość?
Nie. Chyba nie. Przecież nie mogę przez moje uczucia zniszczyć przyjaźni z nim.
To by było nie stosowne. A jeśli on nie czuje tego samego? A z resztą, na pewno
nie czuje tego samego. Pewnie jak mu o tym powiem to mnie wyśmieje. Nie powiem
mu o tym. Niech nawet nie myśli.
W ogóle to co mnie napadło, by się w nim zakochać?
Miłość...
No właśnie miłość. Ta pieprzona miłość.
Wychodzę z budynku i
widzę Nathana.
Jaki on ładny....
No do cholery! Czemu ja się muszę tak debilnie zachowywać na
jego widok?! Po prostu żenada....
- Proszę. - mówię podając mu ręcznik. - A tu masz
podkoszulkę.
- Dziękuję. - odpowiada i zaczyna zmieniać T-shirty.
Odwracam głowę. Jakąś grzeczność trzeba zachować,
prawda? W ogóle to jak to robią faceci,
że nie wstydzą się przebierać w miejscach publicznych? Kobieta to by szukała łazienki i do tego z
lustrem, a tu proszę. Tryb now.
- I jak wyglądam? - pyta się mnie.
- Normalnie. - mówię siadając obok niego.
- Dziękuję. - mówi i patrzy mi w oczy.
- Ale za co? - jestem trochę zdezorientowana.
- Za to, że mi pomogłaś.
- Ale to przecież ja wylałam ci kawę na ubranie.
- Jednak mi pomogłaś. Dziękuję. Dziękuję za to, iż mam taką
przyjaciółkę jak ty.- kończy i przytula mnie.
,,mam taką przyjaciółkę jak ty" powtarzam w myślach.
Cholera jak to bardzo boli....
- Co to było?! - mówię mocno zdezorientowana.
Powoli rozglądam się. Jestem w swoim pokoju. Więc to był
sen. Tylko sen. Przez dłuższą chwilę patrzę ślepo w jeden punkt. Muszę z nim
pogadać. Muszę wszystko wyjaśnić. Ten sen mi coś uświadomił, coś bardzo
ważnego... Szkoda, że to był tylko sen. Ile bym dała by to nie był wytwór mojej
wyobraźni, tylko zakończenie mogłoby być trochę lepsze, inne. Ale cóż, takie
jest życie. Patrzę na swój telefon.
8:48. Cholera spóźnię się! Czemu ja zawsze muszę się spóźniać?! Tak na dobrą
sprawę to już jestem spóźniona. Cholerka....
*SOPHIE*
- Naprawdę? - pytam cała czerwona od śmiechu.
Daniel opowiadał mi swoje historie z dzieciństwa. Naprawdę,
muszę przyznać, że był rozrabiaką.
- Tak. A co nie wierzysz mi?
- Wierzę. Tylko teraz na takiego nie wyglądasz. - prostuję.
- No wiesz....ludzie się zmieniają. - mówi łapiąc moją rękę.
- Wiem. - patrzę mu w oczy.
Są piękne.
- No a jak tam Twoje dzieciństwo? - pyta siadając na
krześle.
- Nic szczególnego. Nie było takie jak Twoje. - lekko się
śmieje.
- Każdy jest nie powtarzalny.
Naprawdę nie wierzę co się tu dzieje. On niby taki niemiły,
niby koleguje się z Biancą, a tu jest taki miły....
- Masz rację. Da...- urywam bo widzę przez przerwę w żaluzji Biancę.
Nagle moje wszystkie problemy powracają, wszystkie zmartwienia
uderzają z podwójną siłą.
- Daniel muszę iść. Przepraszam. - mówię patrząc w kierunku
koleżanki.
- Ok. No to pa, a i nie mów nic Biance.
- Dobrze. Cześć. -
rzucam szybko i wychodzę.
- Bianca! - krzyczę na cały korytarz.
- Znowu ty? - mówi z niekrytą złością.
- Tak i tym razem nie dam się spławić. Masz mnie wysłuchać!
- krzyczę jej prosto w twarz.
- Tak? A co jeśli cię nie wysłucham? Pogniewasz się na mnie?
- pyta.
- Chcesz się kłócić
to się kłóć! Ja mam tylko jedno do powiedzenia. Twój ojciec przespał się z moją
matką. - ledwo co wypowiadam te słowa.
Czuję jak robię się cała sztywna. Ta cała akcja mnie
przeraża. Ale z drugiej strony to już po wszystkim. Powiedziałam jej to.
Wreszcie.
Bianca patrzy na mnie ze zdziwieniem. Jej zdenerwowana twarz
blednie, staje się biała jak papier. powiadam
jej całą historię i widzę jak w jej oczach wzbierają się łzy. Musi być to dla
niej bolesne. Z resztą, dla mnie też
było. Jednak na pewne informacje każdy
reaguje tak samo.
- Więc tak to wygląda. - kończę.
Dziewczyna nie odpowiada.
- I co teraz robimy? - pytam ją.
Opiera lekko głowę o ścianę. Po co ja ją pytam o zdanie?
Może mi nie uwierzyła?
- Na pewno nie możemy tego rozegrać wprost. Trzeba małymi
kroczkami.- mówi nadzwyczaj spokojnie.
- Co?
Nie mieści mi się w głowie co ona mówi.
- Ty byś nie chciała by ktoś ingerował w twoje sprawy
miłosne.
- Tak, ale to nasi rodzice. - mówię lekko zdenerwowana.
- Wiem. - odpowiada z niezwykłą spokojnością. - I dlatego
musimy załatwić to same, w dyskretny sposób.
- Masz jakiś pomysł? - pytam.
- Tak. - odpowiada i nachyla się do mnie, mówiąc coś na
ucho.
- Dorze to wymyśliłaś. - chwalę ją.
- Wiem. Przecież mam na imię Bianca. Wszystko co robię jest
doskonałe.
No tak mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi.
- A i jeszcze jedno, dziwolągu. Nikt ma nie wiedzieć, że rozmawiałyśmy.
Buzia na kłódkę. Ty robisz swoją cześć planu, a ja swoją. Nie rozmawiamy, nie piszemy
i nie kontaktujemy się z sobą. Wszystko po staremu. Zrozumiano?!- mówi z
naciskiem na ostatnie słowo.
- Tak. - odpowiadam lekko przestraszona.
- No to dobrze. Tylko niczego nie zchrzań. - wypowiada te
słowa i odchodzi.
- Tsa. - burczę i zostaję sama na korytarzu.
Kto by pomyślał, że to wszystko tak się potoczy?!
Biorę
głęboki oddech i wstaję. Trzeba zrealizować punkt pierwszy.
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Julitka, nie bij, proszę!!!
Digital, gratulacje!
To jest najlepszy rozdział na moim/moich blogach.
Dziewczyny...
Obie wasze prace były fantastyczne. Zawierały wszystkie wskazówki. Każda z was opisała to natomiast zupełnie inaczej. Bardzo trudno mi było podjąć decyzję, więc poprosiłam o pomos soją przyjaciółkę, Jagodę. Byłyśmy pod wrażeniem obu rozdziałów. Są wspaniałe.
Wybrałam rozdział Digital, ponieważ końcówka bardzo mnie zaciekawiła. Jestem ciekawa co wymyśliłaś, kochanie!
Dziękuję też, że zmieniłaś to, co napisałam, że powinnaś zmienić (chodzi tu oczywiście o charakter Bianci).
Juli, nie, że coś, ale przypominam, że rozdział miał być napisany CAŁKOWICIE przez was!
To też zaważyło na naszej decyzji.
Kochane, pamiętajcie.
Obydwie prace były cudowne, ale rozdział Digi (takie moje przezwisko dla cb xD) wydał mi się lepszy.
Julita, mam nadzieję, że się nie obrazisz ;3
Digi, już cię dodaję!
Kocham,
SOPHIE "SOSIK" VENILLA
(MOJA NOWA NAZWA, ŻEBY NIKT NIE MIAŁ PROBLEMU Z "PUSTYMI SERDUSZKAMI dX)
Subskrybuj:
Posty (Atom)