Złota myśl

Zrób coś szalonego! Rób ile wlezie! Co z tego, że ludzie wytykają twoje początki palcem. Kiedy dojdziesz do perfekcji, będą o tobie mówić, że jesteś wygranym życia, ponieważ zrobiłeś coś, czego nikt nigdy nie miał odwagi zrobić! Baw się, bo życie jest za krótkie, żeby siedzieć w domu z tabletem, czy telefonem! Baw się życiem, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy!

sobota, 28 lutego 2015

"Es mi pasión" - Rozdział pierwszy


~Bo czasami marzenia się spełniają...
"Es mi pasión" - Pierwszy dzień...
09090((((((())))))))((((((((09090((((((((((()))))))))))))(((((((((((09090((((((((())))))))))))))((((((((((09090
Do czytania tego posta polecam:
;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;33;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3;3

Znalezione obrazy dla zapytania mądre teksty o przyjaciółce  
 ~Prawdziwy przyjaciel nie musi być od początku. Ważne, aby był do końca...
WTOREK, 1 WRZEŚNIA
*SOPHIE*
 Jest godzina 7:10. Wstałam, ubrałam się, wyszczotkowałam włosy i zbiegłam na dół. Ominęłam pokój matki i wpadłam do kuchni. Jestem głodna jak wilk! Wyjęłam patelnie z szafki, składniki do naleśników i zrobiłam ciasto. Wlałam trochę na rozgrzany teflon, usmażyłam kilka (naście) i położyłam na talerzykach. Na stół położyłam cukier, nutellę, przecier z jabłek i śliwek, truskawki, kiwi, banany i bitą śmietanę. Zrobiłam sobie i mamie kawy, po czym ją zawołałam:
- Mamo! Śniadanie!
Po kwadransie przyczłapała do pomieszczenia. Miała potargane włosy, rozmazany makijaż, niechlujnie założony porannik i była na boso. Widać, że przyszła z imprezy późno. Właściwie, to dla mnie taki widok to normalka. Codziennie chodzi na imprezy, idzie do jakiegoś napalonego faceta i wiadomo co tam robią. Wraca około wpół do ósmej. Rano.
- Nie jesteś za mała, żeby smażyć naleśniki? - zapytała ledwo trzeźwa.
- Mam 14 lat. Nie jestem za mała. Spokojnie. - odpowiedziałam z opanowaniem.
- Już 14? Przecież dopiero raczkowałaś tu, na podłodze. - ona coś brała?
- Przeprowadziłyśmy się po... rok temu. - prawie bym wygadała. Nie mogę przypominać matce o śmierci ojca, bo to przez to wpadła w depresję.
- Oh... racja...
Gdy zjadłam, wstałam od stołu, pozmywałam i ruszyłam pędem do łazienki. Umalowałam się lekko i wyszłam. W pokoju spakowałam telefon, klucze, chusteczki, błyszczyk, zeszyt do bazgrołów do torebki, na dole ubrałam buty i krzyknęłam:
- Idę na spacer! Wrócę raczej późno!
- Ja dzisiaj idę na taką...  - próbowała mi odpowiedzieć, ale zamknęłam drzwi. Ta sama gadka jest zawsze, tylko nigdy nie wychodziłam. Zwykle siedzę w domu. Nie mam tu przyjaciół. Kiedyś, jeszcze w podstawówce miałam. Taką best friend "forever", ale mnie olała. Miałam jeszcze drugą, to była bardziej kumpela, ale wyjechała do Brazylii. Dzisiaj idę na przesłuchania do nowej szkoły. Mama o tym nie wie. Nie interesuje się mną, więc po co jej mówić. A wykształcenie ogólne? Załatwię sobie guwernantkę na po południe. Mamy hajsu w ciul (nie wiem jakim cudem), to co mam się cackać. Szkoła nazywa się Studio On Beat. Od wczoraj do pojutra trwają przesłuchania. W czwartek dochodzą nowi nauczyciele. Tylko dyrektor, Pablo, zostaje. Powtarzałam sobie tekst piosenki, którą mam zamiar wykonać. Nazywa się Junto a ti. Napisałam ją w czwartej klasie, z moją najką. Zagram na keyboardzie i zatańczę. Mam nadzieję, że się dostanę...
*OLIVIA* 
 I znowu najgorszy dźwięk świata... Budzik. Niegdyś, nienawidziłam tego dźwięku, ale dziś wstałam bardzo zadowolona. Niedawno przyjechałam do Buenos Aires z brasylii, stolicy Brazylii. Rodzice chcieli zostać tam, a ja wróciłam tu i zamieszkałam u babci. Ruszyłam jak porażona prądem do łazienki z ubraniami i przebrałam się. Ogólnie, wykonałam poranną rutynę. Przemknęłam cicho obok pokoju babci, żeby jej nie obudzić i przyszykowałam się do zrobienia śniadania. Wymyśliłam sobie gofry. Wyjęłam gofrownicę, wyrobiłam ciasto i nastawiłam maszynę. Zastawiłam stół, zrobiłam kawę i uszykowałam owoce oraz bitą śmietanę. Udekorowałam tak pięknie, że zrobiłam zdjęcie:
                                              Znalezione obrazy dla zapytania gofry
Gdy zjadłam i wypiłam, wypisałam babci karteczkę:

Babciu!
Dzisiaj poszłam do tej nowej szkoły.  Nie martw się o mnie. Wrócę raczej późno, bo idę jeszcze do galerii handlowej. Kocham cię!

                             Oliv ;*


Wymknęłam się z domu z telefonem, chusteczkami, kluczami, zeszytem do rysunków i piosenek, nerdsami i błyszczykiem w torebce. W głowie śpiewałam piosenkę, którą zaprezentuję na przesłuchaniu. Nazywa się Veo veo. Dlaczego piosenka? Ponieważ jest to szkoła muzyczna. Od rodziców dostałam dość sporą sumkę, więc opłacę Studio (ta szkoła nosi nazwę Studio On Beat) i spróbuję znaleźć guwernantkę. Powtórzyłam całą choreografię w myślach, podobnie jak chwyty na gitarę. Ostatnio dużo myślałam o moim życiu towarzyskim. Może dobrze by było odbudować stare znajomości?
Podzwoniłam po kilku telefonach, ale zwykle odebrał jakiś dziadek.
- 78... Co to za numer? - zamyśliłam się gdy natknęłam się na takowy. Spróbowałam i kliknęłam zieloną słuchawkę.
S-Sophie
O-Olivia
S: Halo?
O: Witam! Olivia Ramos z tej strony! 
S: Olivia... Oliv... Olivia! Kochana jak ja cię dawno nie widziałam! Co tam u ciebie?
O: Sophie? A no wiesz... idę na przesłuchanie do szkoły muzycznej.
S: Naprawdę? To super! A gdzie? Tam, w brasilii?
O: Nie... Wróciłam do Buenos! Mieszkam u babci Florenci.
S: Przecież ja obok mieszkam! Przeprowadziłam się na drugi koniec BA, po śmierci ojca!
O: O... Współczuję... Czekaj, ty nadal jesteś blondynką? 
Przed sobą zobaczyłam dziewczynę w moim wieku, idącą w tym samym kierunku co ja i z telefonem przy uchu.
S: Tak. A dlaczego? 
O: Bo chyba cię widzę! Odwróć się!
Blondynka przede mną odwróciła się w moim kierunku. Schowałam telefon po rozłączeniu się i podbiegłam do Sophie.
- Kochanie! Jak się stęskniłam! - krzyknęła rozradowana, gdy się przytuliłyśmy.
- Ja też. Co ty tu robisz? - zapytałam.
- A no wiesz... też idę na przesłuchania! A ty co ze szkołą?
- Ja? No nie wiem... Coś wykombinuję... Na szczęście są na razie wakacje.
- Ej! Ja sobie zatrudniam guwernantkę! Może ty też będziesz przychodzić? Mieszkamy tak blisko... - zaproponowała.
- Mogłabym? Na prawdę?  Skąd weźmiesz pieniądze? -pytałam jak najęta.
- Oczywiście! A o kase się nie pyta! To... Chodź! Pójdziemy razem! - wzięła mnie pod rękę i pociągnęła w stronę wejścia. Przed szkołą wszyscy śmiali się, nucili piosenki, tańczyli i grali. Sam budynek wyglądał na bardzo zadbany. Soph pociągnęła mnie do dwójki uczniów, którzy śpiewali spokojniejszą wersję Ser mejor. Przyłączyłyśmy się do nich.

Hay algo que tal vez deba decirte.
Es algo que te hace muy, muy bien
Se siente tan real,
esta en tu mente
Y dime si eres quien
tu qieres ser


Tómame la mano, ven aquí
El resto lo hará tu corazón
No hay nada que no puedas conseguir
Si vuelas alto

Hay mil sueños de colores
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
O-oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor…

Saber y decidir que hoy es posible
hoy es posible
Y en cada pensamiento vuelvo a ser
Uh vuelvo a ser
Poder imaginar que somos miles
Que somos miles
Y el sueño que comienza a crecer

Tómame la mano, ven aquí
El resto lo hará tu corazón
No hay nada que no puedas conseguir
Si vuelas alto

Hay mil sueños, de colores
No hay mejores ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
O-oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser

Vamos a poder cantar
Y unir las voces
Vamos a poder lograr
Quitar los dolores
Y ahora respira profundo
Porque vamos juntos a cambiar el mundo

Hay mil sueños, de colores
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
O-oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser

Hay mil sueños, de colores
No hay mejores ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
O-oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor

Hay canciones
De ser mejor
De ser mejor
*Carmen*
 Ech... Nowy rok szkolny. Nowi uczniowie Studio. Nowe osoby do obrażania. Czasami mnie to wkurwia. Ale wszyscy mnie wyśmieją, gdybym chciała odejść. Po za tym, ja i Daniel jesteśmy od siebie nieodrywalni. Wstałam, wzięłam ubrania do łazienki, umyłam się, uczesałam, ubrałam i ,,wleciałam" do kuchni. Tam stała już mama robiąca kawę i tata siedzący przy stole, jedzący rogala z miodem i czytający wiadomości na tablecie.
- Dzień dobry, córciu! - zawołała kobieta.
- Cześć! - odrzyknęłam z mniejszym entuzjazmem. Zaczęłam wyjmować chleb z chlebaka, ale ,,mamusia" podeszła do stołu i położyła tam takiego samego rogala jak miał (taki żarłok z niego, że już nie ma) tata.
- Proszę, Car. Pomyślałam już o tym. Już ci daję kawę.
Usiadłam obok taty i zaczęłam ,,wszamać". Kiedy mama postawiła czarny napój w filiżance, ja już nie miałam ani okruszków. Byłam tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami + jabłko z ogryzkiem.
- Chyba ci smakowało? - zapytał tata nie odrywając wzroku od ekranu.
- Nie powiem, że nie. - uśmiechnęłam się do niego lekko. Wstałam, chciałam wziąźć się za zmywanie, ale oczywiście:
- Kochanie, zostaw. Idź się do szkoły uszykuj. - mama wyciągnęła ode mnie talerz i puściła wodę (mamy niestety zepsutą zmywarkę :c). Pobiegłam do garderoby, wzięłam buty, torebkę, okulary przeciwsłoneczne i biżuterię. To wszystko założyłam, a do torebki włożyłam co potrzebne, czyli: telefon, klucze, pamiętnik, szminkę, błyszczyk, młotek (kurwa, po co mi młotek?), chusteczki i gumy ,,Orbit" (jak już mam być taka szczegółowa, to niebieskie, kupiłam je w Kauflandzie, po 1,20zł).
Wybiegłam z domu o mało się nie zabijając. Pablo zadał nam przerobienie jakiejś piosenki i powiedział, że jak dojdą nowi uczniowie to dobierze nas w pary. Ja zawsze jestem w parze z Nathanem [czyt. Nejten, Nejtanem], jakimś potulnym misiaczkiem (który swoją drogą jest bardzo przystojny. Ale to tylko inna droga), więc już zaczęliśmy ćwiczyć. Razem wymyśliliśmy, że przerobimy piosenkę Ser mejor. (od aut.: przerobili ją tak, jak w Madrycie śpiewali. Fran, Diego, Leon i Viola) Przyłączyły się do nas dwie dziewczyny w naszym wieku. Pewnie idą na przesłuchanie.
- Hej! Fajna przeróbka! - zawołała blondynka.
- Podpisuję się! - powiedziała brunetka.
- Dzięki. Nathan jestem!
- Ja jestem Sophie, a to jest Olivia. - blondi przedstawiła obie.
- Cześć. Carmen Alonso.  - wystawiłam rękę w ich stronę.
- Carmen! Co ty do cholery robisz?! - kurwa.
- Witaj, Bian. Mi też miło cię widzieć. Pokazywałam właśnie tym dwóm łaj... - nie dokończyłam, bo Nathan mi przerwał.
- Carmen, na co się umawialiśmy? - no tak. Zapomniałam. Nathan miał mi pomóc zmienić się na lepsze... On tego chce?
- Racja. Chciałam się przywitać z nowymi uczennicami. Czy to coś złego? - zapytałam z ironią.
- Ygh! Nie! Ja już z tobą pracować nie będę! O Danielu możesz zapomnieć, o mnie także! Chodźcie kochani! Nie marnujmy czasu na takie idiotki. - krzyknęła. - Bianca odchodzi! - dodała pstrykając palcami i odchodząc. A za nią cała sekta: Dani, Marti, Wik i Oscar. Ten ostatni to cham do potęgi gugolowej (mam nadzieję, że wiecie co to gugol?). Każdy patrzył na mnie z żalem, oprócz oczywiście Jaśnie Pana.
- Co tu się stało? - zapytała Oliv.
- Potem wam wyjaśnię. Wy... na przesłuchania?
- Tak... - odpowiedziały razem.
- To może moglibyśmy popatrzeć? - zaproponował mój... przyj... kolega.
- Jasne! - krzyknęła Olivia. - Soph. Sophie! Venilla!! - pstrykała jej przed oczami.
- Tak? - odwróciła wzrok w kierunku przyjaciółki.
- O czym myślałaś? - zapytał Nath.
- Albo o kim...  - wtrąciłam patrząc na nią morderczo. Wiem, że Daniel wpadł jej w oko.
- Nie, nie... O niczym wa...
- Nikim! - poprawiłam ją.
- O NIKIM ważnym... Po prostu myślę, czy się dostaniemy. - uśmiechnęła się do nas. - To co? Idziemy? - dodała pytanie i ruszyła w kierunku wejścia. Poszliśmy za nią.
*MARTINA*
 Całą noc nie spałam. Ale jest 6:59, a ja jestem całkiem wyspana! Myślałam o nowym roku szkolnym. O Biance, Carmen i Wiktorze. Tak. Chdzę z Wiktorem, Car z Danim, a Bian z Oscarem. Ci ostatni to się dobrali. Myślałam, że są fajni, ale są zupełnie inni. Są chamscy i nie dobrzy dla innych. Chciałabym ich opuścić,  ale... Przecież im tego nie powiem! Wzięliby mnie za kretynkę! Po za tym... Jestem z Wiktorem szczęśliwa. Niby. Bardzo podoba mi się Oscar. Jest taki zadbany i wspaniale opiekuje się Biancą. Dobra dość tego użalania się nad sobą! Jest 7:10, a ja jeszcze nie ubrana! Zwinęłam ciuchy z szafy i popędziłam do łazienki. Tam ubrałam to, uczesałam się, umyłam, nałożyłam lekki makijaż i weszłam do kuchni.
- Witaj, braciszku! - zawołałam w kierunku Rayana.
- Witaj, śpiąca królewno! - odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Ty debilu... - mruknęłam pod nosem. Mieszkam tylko z Rayanem. Jest 5 lat starszy ode mnie. Ale i tak kochamy się jak nikt. Skoczylibyśmy za sobą w ogień.
- Tak? Ja debil? A ja ci chciałem dać chleb z jajecznicą! - woła i pokazuje mi mój ulubiony obkład na chlebek.
- Mój kochany, uroczy, przystojny, mądry debilu! Kocham cię! - zrobiłam maślane oczka.
- Przecież i tak by ci dał. - mówi i nakłada żółtą papkę na świeży chlyp (ja tak mówię na chleb). Siadamy razem przy stole, przed sobą widzę swoje ulubione śniadanie, ale czegoś mi brakuje...
- Czegoś nie ma?
- A! Herbata, kakao, czy kawa?
- A ty? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Kawa.
- No to ja też. - pokazałam mu swoje bielutkie ząbki. Podał czarny, gorący napój na stół i wzięliśmy się za jedzenie. Wstałam od stołu z zamiarem zmywania, ale ,,kochany debil" zawołał:
- Tini, zostaw. Ja dzisiaj siedzę cały dzień w domu, a ty idziesz do szkoły. Posprzątam. Leć się szykować.
Popędziłam do pokoju po buty i torebkę. Do małej kopertówki włożyłam malinowy błyszczyk, telefon, klucze, pamiętnik, wsuwki do włosów, chusteczki i tic taci. Wybiegłam z domu niczym poparzona i biegnąc przez park dotarłam do sali, w której czekała na nas Blanca.
- A Carmen jeszcze nie ma? - zapytałam i podeszłam do mojego chłopaka.
- Nie. - rzucił obojętnie Oscar, oglądając się w lustrze.
- To może jej poszukamy? - zaproponował Dan.
- Ok. - tym razem odezwała się nasza ,,Królowa". Wyszliśmy z budynku. Napotkaliśmy Carmen, gdy podawała rękę jakimś dwóm nieznanym nam dziewczynom.- Carmen! Co ty do cholery robisz? - rozdarła się.
- Witaj, Bian. Mi tez miło cię widzieć. - przeprowadziły krótką konwersację, przez którą oczywiście musiałam opuścić moją przyjaciółkę. Spojrzałam na nią współczująco. Tylko to na razie mogłam zrobić. Później przyjdę do niej, pocieszę.
- Tinita, woda! - krzyknęła. Pobiegłam do szafki, w której zawsze mam ten bezbarwny napój.
- Hej, Tini. - usłyszałam jego uwodzicielski głos.
- Hej, Oscar. Coś mogę dla ciebie zrobić?
- Właściwie, to tak. Ty, ja, kawiarenka przy Viamente, siódma, dzisiaj. I co ty na to?
- Że... randka? - zapytałam z niedowierzaniem. - myślałam, że jesteś z Biancą.
- Już nie... To co? - odpowiedział.
- Ymmm... Jasne! - krzyknęłam z radością.
- To będę po ciebie o siódmej. - uśmiechnął się i odszedł. Wzięłam butelkę wody niegazowanej i zaniosłam ją Blance. 
- Proszę, tu twoja woda. - podałam jej napój.
- Dziękuję, Tini. Możemy iść?
- Jasne. - wszyscy się zgodzili.
*NARRATOR*
 Weszli do głównej sali. Było po przesłuchaniach. Dyrektor ogłaszał wyniki. Carmen i Nathan trzymali kciuki za Sophie i Olivię, które były równie zdenerwowane. Bianca i Oscar stali i obojętnie patrzyli na wszystko dookoła. Martina nie odwracała wzroku od blondyna. Wiktor zrozumiał wszystko i zostawił to jak jest. Daniel również myślał o ty, żeby Sophie dostała się do Studio. Niby się nie znali, ale wciąż zajmowała jego myśli.
- (...) Venilla, Ramos, (...) - Pablo wyczytywał nazwiska uczniów, którzy się dostali. Blondynka i brunetka rzuciły się sobie na szyję. Szatynka i szatyn również je przytulili. Wybrali się do Carmen i zrobili mini imprezę. Martina chciała do nich wejść, ale gdy zobaczyła, że ściska się z uśmiechem z blondynką od razu wybiegła stamtąd z płaczem. Lecz nawet jej nie zauważono. Postanowiła iść na tą randkę. Od tamtej pory jest dziewczyną Oscara...
$%$%$%$$%$%$%$%$%$%$%$%$%$%$%$
Hola, chicos!
Mam wspaniały humor.
Oglądałam, jak Maxi był przyklejony do krzesła i śpiewali ,,Friends' Till the End".
Ten jest agent!
Jak widzicie, można dowiedzieć się więcej na temat naszych bohaterów.
Tak mniej więcej będzie wyglądał każdy rozdział.
 Z perspektywy każdej osoby będzie od tego samego momentu, czyli zwykle od rana.
Na końcu narrator.
Będą NIE RAZ podwójne złote myśli.
Jedna do gifu, druga do zdjęcia.
Częściej będzie samo do zdjęcia, ale to już nie ważne.
Mam nadzieję, że nie jest aż tak okropne, jak mi się wydaje.
Kocham was, MIŚKI!
Sosik <3





















czwartek, 26 lutego 2015

,,Es mi pasión" - Prolog

Czas... Mimo, że często nas goni, to zbyt częściej ucieka...
-_---___--_---_-----_----__-____---______-___------------------_______________-_-_-_-_-_--___-_----_
*MARTINA*
Nowa szkoła.
Nowi ludzie.
Nowe przyjaźnie.
Nowi wrogowie.
Nowe problemy.
Nowe miłości.
To było kiedyś.
Teraz, w świecie komputerów i internetów, nikt nie patrzy na drugą osobę.
Ludzie są fałszywi.
Udają przyjaciół, a w najgorszym dla nas momencie, wbijają nóż prosto w serce.
Każdy miał kiedyś takiego przyjaciela, z którym już nie rozmawia.
Ale znalazł następnego.
Czasami bywa lepszy.
Czasami...
Kiedyś myślano, że los odgrywa dużą rolę w naszym życiu.
Ale to nie prawda.
Los pisze nam tylko scenariusze.
Ale to my musimy go odegrać.
Ale czy zrobimy to dobrze...
Nikt na to wtedy nie patrzy.
Nikt nie uczy nas żyć.
Musimy się tego nauczyć sami.
Każdy z nas ma na to określony czas.
Jeśli nie zdoła zagrać dobrze w filmie - umiera.
I tak widzicie.
Niektótzy mają tego czasu więcej, a niektórzy mniej.
Ale tak czy tak życie jest krótkie.
Wydaje nam się, że mamy przy sobie ludzi, którzy nam pomogą w najgorszej sytuacji (których jest wiele).
A tak naprawdę, to do śmierci jesteśmy sami.
Jesteśmy sami całe życie.
~~~~~
Ja utrzymuję się przy życiu, tylko przez jedną rzecz. Dzięki temu żyję. To jest moja pasja...
*SOPHIE*
                           Nowa szkoła.
Nowi ludzie.
Nowe przyjaźnie.
Nowi wrogowie.
Nowe problemy.
Nowe miłości.
Powinnam dopisać ,,Nowe zainteresowania".
Ale... zastanówmy się.
Kto po przeprowadce do innej szkoły miał jakieś nowe zainteresowania?
Ja może miałam, ale to nie wynikało ze szkoły.
Trzecia, czwarta, piąta i szósta linjka.
To jest to, czego mi zawsze brakowało.
Mam jedną przyjaciółkę.
Jedną.
Jedyną.
Która od połowy piątej klasy podstawówki mnie olewa. 
Mam wroga.
Jedego.
Jedynego.
Którym stała sią moja przyjaciółka.
Mówią: Najgorszym wrogiem, zawsze zostaje najlepszy przyjaciel.
Mają racje.
Ona była dla mnie wszystkim, a teraz jest niczym.
Nigdy nie sądziłam, że ją spotkam.
I to w takim wydaniu.
Zmieniła się nie do poznania.
Ale co ja mogę?
Mogę jedynie jej pomóc.
Ale czy ja tego chcę?
Czy ona tego chce?
Czy my tego chcemy?
Jej nowi ,,przyjaciele" wydają się spoko.
Szczególnie jeden.
Wysoki brunet z brązowymi oczami, w których tonę za każdym razem.
Jest to wspaniałe uczucie.
Ale czy to już miłość?
Czy zauroczenie?
Mimo wszystko wiem, że on tego nie czuje.
Nie wiedziałam, że moja stara znajoma przeprowadzi się do Buenos.
~~~~~
Jestem odważną, beztroską blondynką. I taka jest też ona. Moja pasja. Wyraża moje życie. Bo ona jest moim życiem
*CARMEN*
Stara szkoła.
Nowi ludzie.
Nowe przyjaźnie.
Nowi wrogowie.
Nowe problemy.
Nowe miłości.
Kiedyś to lubiłam.
Kiedy do szkoły przychodzili nowi uczniowie.
Lecz to się zmieniło.
Byłam w ich paczce.
Przez jedną miłą rzecz wyrzucili mnie.
Nieraz życie daje w kość.
Potem próbuje nam to wynagrodzić.
Czasem udaje, a czasem nie.
U mnie się udało.
Zdobyłam przyjaciela, którego kocham nad życie.
Może dla mnie jest on kimś więcej, niż tylko przyjacielem?
Ale to by było niedorzeczne.
Ja i On to dwa różne światy.
Dwie planety, na innych orbitach.
Dwie gwiazdy, które świecą innymi kolorami.
Dwie czarne dziury, które wsysają wszystko, ale nie to samo.
Kiedyś może znajdę moją bliźniaczą gwiazdę, chociaż zawsze wydaje mi się, że to on nią jest.
~~~~~~~~~
Ale ona pomaga mi zapomnieć o wszystkich smutkach. Problemy z nią nie wchodzą w grę. Z moją pasją, życie staje się łatwiejsze...
*OLIVIA*
Nowa szkoła.
Nowi ludzie.
Nowe przyjaźnie.
Nowi wrogowie.
Nowe problemy.
Nowe miłości.
Każdy z nas tak ma.
Gdy przychodzimy do przedszkola.
Z przedszkola do podstawówki.
Z podstawówki do gimnazjum.
Z gimnazjum do liceum/technikum.
Z liceum/technikum na studia.
Ze studiów do pracy.
Zawsze odczuwamy swojego rodzaju stres.
Nie zawsze trafią się dobrzy nauczyciele, uczniowie.
Lecz znajdzie się ktoś, z kim możemy pogadać na każdy temat.
Wyjawiamy mu każdy sekret.
A on... wydłubie nam oczy, wyrwie serce i płuca.
Ale będziemy żyć...
Żyć w przekonaniu, że zrobił to wszystko dla naszego dobra.
Czasem to robi.
Ale później zmienia się coraz to na gorsze...
Najokropniejsze jest, że nie mamy serca się z nim rozstawać,  ponieważ nam je wyrwał i ciągnie je ze sobą.
Tak bardzo przywiązujemy się do wszystkiego, że kiedy zmieni się, my próbujemy zmienić się również.
I w krótce cały świat stanie się zły i ponury.
Kiedy będziemy chcieli wrócić do poprzedniego życia, wyśmieją nas i nigdy się nie zmienimy...
~~~~~~~~~
Dlatego w niej zawieram przekazy do świata. Nie jest to typ megahipisowski, ale staram się dzięki niej dotrzeć do okrucieństwa. Każdy nią jest. Każdemu coś z niej chodzi po głowie. Więc jest ona moją pasją...
*BIANCA*
Stara szkoła.
Nowi ludzie.
Nowe ,,przyjaźnie".
Nowi wrogowie.
Nowe ,,problemy".
Stare miłości.
Ja nie mam ,,problemów", czy ,,przyjaciół".
Ja mam podwładnych.
Jestem ich królową.
Potem mi będą dziękować, za wspaniałą pracę, jaką poświęciłam na ich sławę.
Będą tańczyć jak ja im zagram.
Nawet mój chłopak robi to co ja powiem...
Ok. Nie oszukujmy się.
Robię to dla mamy.
Tak bardzo chciałabym się spotkać z moją starą przyjaciółką z piątej klasy.
Zaczęłam ją olewać przez matkę.
Kochałyśmy się.
Jednak co się stało, to się nie odstanie...
Teraz przynajmniej ktoś mnie szanuje...
Wszyscy zobaczą, co to znaczy cierpieć...
~~~~~~~
Jedyną ucieczką od problemów jest ona. Mimo, że moja, jest o tym, że jestem gwiazdą, to w niej topię wszystkie smutki. W każdym coś z niej jest. Moja pasja, jest lekarstwem na wszystko...
$^$^$$$$^$^$$$$$$/^$$//$$^$^$^$^$$$^$^$^$^^//$^$^$$^^$^$^$^$^$^$
Witam szanowną komisję :)
Tak predstawia się prolog.
Perspektywa Bianci jest inna niż reszty dziewczyn, bo u niej nie da się wyrazić ,,mądrości życiowych".
Wszystkie dziewczyny są na podstawie jakiejś bohaterki z ,,Violetty".
Zgadniecie każdą?
Kocham Was, Miśki!


wtorek, 24 lutego 2015

Hejoł!!

Cześć!
Jestem Zosia, ale mówcie na mnie Sosik albo MECHI.
Możecie znać mnie z bloga ~Pruba la nueva fuerza que la de el amor, ponieważ był on moim pierwszym blogiem.
Tu mam zamiar nie pisać jednak o serialu ,,Violetta".
W tamtym opowiadaniu, pojawią się nowi uczniowie Studio i to o nich, będzie ten blog.
Mam nadzieję, że będziecie komentować i czytać tak samo jak na blogu o ,,Violetcie".
Idę pisać rozdział!
Ciao!
Tu macie zdjęcie jednej z bohaterek :)
Ma na imię Sophie (;