Złota myśl

Zrób coś szalonego! Rób ile wlezie! Co z tego, że ludzie wytykają twoje początki palcem. Kiedy dojdziesz do perfekcji, będą o tobie mówić, że jesteś wygranym życia, ponieważ zrobiłeś coś, czego nikt nigdy nie miał odwagi zrobić! Baw się, bo życie jest za krótkie, żeby siedzieć w domu z tabletem, czy telefonem! Baw się życiem, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy!

środa, 13 maja 2015

,,Es mi pasión" - Rozdział czwarty

Es mi pasión - ,,Tylko mi się nie chce..."

~Chcę tylko, abyś był ze mną na plus i na minus. Zawsze...
◀◀▶◀▶◀◀◀▶◀▶◀◀▶◀◀◀▶◀▶◀◀◀▶◀▶◀
Do czytania tego posta polecam:
All Time Low: Kids in the dark
▶▶◀▶◀▶▶▶◀▶◀▶◀▶▶▶◀▶◀▶▶◀▶◀▶▶

ŚRODA, 3 WRZEŚNIA
*MARTINA*
Koniec. Wreszcie koniec! Wypuściłam głośno powietrze. Dzisiejszy dzień... to jakaś masakra. Ale dobrze, że już się skończył. Jedyne o czym teraz myślę, to łóżko z wielką ilością poduszek. Kocham poduszki. Są takie miękkie....
Wychodzę ze szkoły i szybkim krokiem kieruję się do swojego domu. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, chce mi się tylko i wyłącznie spać. Tak... to jedyne co chcę robić. Widzę budkę z watą cukrową. Podchodzę, wręczam kobiecie pieniądze i ziewam przeciągle.
- Ktoś się tu chyba nie wyspał.- stwierdza kobieta, wręczając mi słodycz.
- Yhm. Żeby pani wiedziała jak bardzo. - mówię ziewając po raz drugi.
- Proszę. - oznajmia i wręcza mi monety.
- Ale... tu...- jeszcze raz liczę wszystkie pieniądze.- Pani nie wzięła zapłaty?- pytam z niedowierzaniem.
Żeby w tych czasach spotkać takiego człowieka? Rzadkość. To raczej gatunek na wyginięciu...
- Przyda ci się na  mocną, czarną kawę. Zobaczysz od razu postawi cię na nogi. - mówi i uśmiecha się ciepło.
- Dziękuję. - wypowiadam te słowa cicho i odchodzę.
Świat zaskakuje... i to jak bardzo.
Siadam na ławce i kończę jeść watę cukrową. Nie lubię iść i jeść. Nie najadłabym się w tedy.
Właśnie przełykam ostatni kawałek gdy moje oczy dostrzegają znajomą sylwetkę.
OSCAR.
No do cholery! Nie teraz! Naciągam swoją bluzkę na ramiona i sztucznie się uśmiecham.
- Hej?- mówi trochę niepewnie widząc moją minę.
- Cześć. - odpowiadam zamykając powieki.
- Masz chwilę?- pyta wstając i łapiąc mnie za rękę.
- Obawiam się, że nie. - mówię zgodnie z prawdą.
- Szkoda.- odpowiada i ponownie siada na ławce. - Bo byśmy poszli do kina. - proponuje.
- No to może...
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów uświadamiam sobie jaką jestem debilką! Po co ja najpierw mówię, a później robię?!
- No to chodź. - ponownie bierze moją rękę i idziemy w kierunku wyznaczonego celu.
No to wpadłam! Z jednej strony się cieszę, a z drugiej... jak mam nie zasnąć na filmie?
*OLIVIA*
 To chyba najgorszy dzień mojego życia! Dostałam taki opierdal od rodziców (odwiedzili nas), a to przecież nie moja wina, że ten pajac mi zepsół telefon! To tak po pierwsze. Po drugie,  mój pies -Luna- się zgubiła (ma dopiero kilka miesięcy) w krzakach i musiałam iść tam i jej szukać. Po trzecie natknęłam się na Biancę i jej "przyjaciół", a wśród nich tego idiotę, Wiktora! Tak mnie wyśmiali, że po czwarte nie poszłam na ostatnią lekcję. NAJGORSZY DZIEŃ EVER! Teraz siedzę na parapecie, w ciepłych skarpetach i piję sobie kakałko. Postanowiłam, że zadzwonię do dziewczyn. Na pierwszy ogień - Sophie. Weszłam na skype (na kompie). Odziwo, obie były dostępne.
S: Halo?
O: No hej, Soph!
S: Cześć, Oliv. Co tam?
O: A tak dzwonię, pogadać.
S: Wiesz co, a może zadzwonimy do Car i Nathana i pójdziemy na plażę? Tak jakoś... Lubię plażę! I morze... I arbuzy... I kukurydzę... I...
O: Dobra! Załapałam. To ja dziwonię po Carmen, a ty po Nathana, ok?
S: Ok. To... Za piętnaście minut pod Studio?
O: Spoczko. To pa!
S: Ciao!
Rozłączyłam się. Wybrałam numer Car i wcisnęłam słuchawkę.
C: Siemanko, Olivia! Czo tam?
O: A jakoś idzie... Słuchaj, ja i Sophie wpadłyśmy na pomysł, żeby iść całą paczką na  plażę. Co ty na to?
C: A ja na to jak na plażę!
O: Carmen, mówi się "A ja na to, jak na lato"
C: Co?! Co ty mi tu o jakimś lecie pieprzysz?!
O: Nie ważne... Za piętnaścue minut pod Studiem! Pa!
C: No, cześć!
Zaczęłam się szykować. Znalazłam jakiś strój kąpielowy i zwiewną sukienkę w niebiesko-białe ombre. Do tego sandałki i byłam gotowa. Wzięłam jeszcze swoją słomianą torbę z napisem "ALOHA", spakowałam do niej to co potrzebne, czyli: klucze, błyszczyk, ręcznik, telefon (jakaś cegiełka) i sok.
- Babciu, idę na plażę! Jakby co, to dzwoń! - zawołałam i wyszłam. Jako pierwsza dotarłam pod szkołę. Nie lubię spóźnialskich. Wydają mi się tacy tępi. Wkrótce dotarli wszyscy.
- Hej! - przywitałam ich.
- No, cześć! Idziemy? - zapytał Nathan.
*BIANCA*
Ta rozmowa z Soph pokrzyżowała mi plany... Miałam dzisiaj zaplanowany idealny wieczór. Miałam oglądać zdjęcia swoje i mojej paczki jedząc pomarańcze... A teraz muszę prowadzić jakąś rozmowę dydaktyczną z ojcem. Do czego to doszło, że dzieci uświadamiają rodziców o błędach? Patrzę przed siebie i widzę Tini razem z Oscarem. Co on w niej widzi? Wygląda jak jakiś... wycieruch. Tak, to dobre określenie. Czarne leginsy, za duży, wyciągnięty sweter i poobgryzane paznokcie. Jak tak można wyjść na miasto? Kompletna beznadzieja... Odwracam wzrok i idę w kierunku swojego domu. Trzeba zrealizować punkt pierwszy... tylko mi się nie chce...
*SOPHIE*
Ale jestem głupia! Miałam zrealizować ten cholerny plan, a zamiast tego obżeram się kukurydzą i gadam z przyjaciółmi! MINDFUCK!
- A jak tam piosenka, Sophie? - usłyszałam głos Carmen.
- Całkiem spoko nam to wyszło. Chcecie posłuchać?
Skinęli głowami na "tak". No więc zaczęłam. Szybko załapali o co chodzi i klaskali w rytm utworu. Olivia nasypała piasku do buktelki i zaczęła nią potrząsać, jak grzechotką.
-To dopiero nam fajnie wyszło! - zawołała rozentuzjazmowana Alonso.
- Tak. To było świetne. Ej, a jak u ciebie, Oliv? - zapytał Nathan.
- Szkoda gadać. Wiktor zniszczył mój telefon i tak się pożarliśmy, że nic nie zaczęliśmy. - odpowiedziała bawiąc się nitką od suienki.
- Tsa... Znam dobrze Wika. Jak kogoś nie lubi, to potrafi nawet porsche dać do kasacji. - oznajmiła Car popijając tymbarka.
- Uuu... Słabo...
Nawet nie zauważyłyśmy, że Nathan gdzieś poszedł. Doszłyśmy do tego dopiero wtedy, jak przyszedł cały mokry i oblał nas wodą. Zaczęłyśmy go gonić po plaży. Chyba nigdy się tak nie bawiłam! Nistety, musiałam wracać do domu. Poszłam razem z Olivią. Śpiewałyśmy po drodze piosenkę A mi lado. Pod jej drzwiami pożegnałyśmy się i ja poszłam do siebie. Na kanapie leżała mama.
- Czas zrealizować punkt pierwszy. - szepnęłam. - Cześć, mamo!
- Sophie? Witaj kochanie. Co tam w szkole?
- Nie udawaj. Wiem, że cię to nie obchodzi. Ale mam pytanie. Jak byś się czuła, gdyby ktoś cię okłamał, nie powiedział ci czegoś? Czegoś, co zmieniłoby całe twoje życie, hm?
Widziałam strach w jej oczach. A może to jest ból? Nie, jej nic nie boli.
- No wiesz... - momentalnie spoważniała.- Najpierw porozmawaiałabym z tą osobą. A później poszłabym się upić z rozpaczy.
Ty nawet bez przyczyny idziesz się upić. - przeszło mi przez myśl.
- A zdarzyło ci się tak kiedyś? - nie odpuszczę jej.
- Nie... Chyba nie...
- A może ty coś ukrywasz przed kimś, co?
- Sophie, do czego ty zmierzasz? Czy ja ci coś zrobiłam?! - krzyknęła wyraźnie wkurwiona. No w pewnym sensie tak...
- Ja tylko pytam...
- Marsz do pokoju! Już! I nie chcę cię dzisiaj na oczy widzieć! - wskazała na korytarz
*MARTINA*
- I jak? Podobało ci się? - zapytał Oscar trzymając mnie za rękę.
Idziemy w kierunku mojego domu. Jest już dość ciemno i zimno... - Odpowiesz mi? - pyta zagadkowo, patrząc w moje oczy.
Co mam mu do cholery odpowiedzieć?! ŻE PRZESPAŁAM PRAWIE CAŁY FILM?! To trochę dziwnie brzmi. Biorę głęboki oddech i odpowiadam.
- Bardzo fajny.
- To dobrze.- odpowiada.
Dalszą drogę pokonujemy w  milczeniu. Nie chce mi się rozmawiać, iść, śmiać. Tylko spać. SPAĆ! Z daleka widzę już swój dom. Uśmiecham się. Ciekawe czy Roman zrobił dzisiaj spaghetti? Lubię to danie w jego wykonaniu.
- No, to do jutra. - mówię myśląc jak to będzie, kiedy zanurzę się w wannie pełnej ciepłej wody z bąbelkami...
- Do jutra. - mówi cicho. - Jakoś dziwnie się dzisiaj zachowujesz. - stwierdza chłopak unosząc jedną brew.
- Nie, jestem tylko śpiąca. - odpowiadam i całuję go w policzek. - Pa. - mówię i wchodzę do domu.
Ciemno. W pokoju jest ciemno. Może już wszyscy śpią? Przechodzi mi szybko przez głowę. Lekko wzdycham i kładę swoje buty obok lodówki. Zawsze je tam kładę, a mój braciszek kładzie je pod drzwiami. Zabawne. Nalewam sobie wody do szklanki gdy ktoś pyta się mnie z wyrzutem.
- O której to sie wraca do domu?
Widzę lekko zdenerwowaną twarz Rayan'a.
- Późno... - odpowiadam, kładąc szklankę do zmywarki.
- No trochę. Wiesz, że są telefony!- mówi z wyrzutem.
- Rozładował mi się. - próbuję się jakoś wytłumaczyć.
- No dobra, dobra. - macha ręką i mnie przytula. - Szkoda, że nie zjadłaś spaghetti.
- Jutro zrobisz. - odpowiadam, uwalniając się z jego uścisku.
- Niech ci będzie. A teraz spać!
- Wiem. - uśmiecham się i idę do swojego pokoju.
*BIANCA*
Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Czekam na tatę, ale znając jego to jeszcze sobie poczekam... W telewizji nie ma nic ciekawego. Same te durne serialiki. Ale muszę je oglądać... chyba. Słyszę jak ktoś wchodzi do domu. Tata.  No to trzeba wziąć się do pracy. Biorę pilot do ręki i przełączam na ten z seriali którym gardzę. ,,Zdrady".
- Witaj, tato. - mówię jedząc pomarańcze.
Uwielbiam te owoce. Są takie... inne i egzotyczne.
- Hej, maluchu.
UGH! Nienawidzę, powtarzam NIENAWIDZĘ jak tak do mnie mówi! Czy do niego nie dociera, że nie mam już 5 lat?
- Co robisz? - pyta mnie zabierając mi owoc.
Próbuję ci uświadomić, że przespałeś się z matką Soph. - szybko przechodzi mi przez głowę.
- Nic. Staram się zapełnić czas. - uśmiecham się sztucznie.
- Nie możesz wyjść gdzieś z przyjaciółmi? - pyta.
NIE! - odpowiadam szybko. Czy on musi wszystko utrudniać. - Nie mam ochoty. - odpowiadam kładąc się na kanapie. - Tato? - pytam zmuszając się do oglądania tego serialu. - Jak to jest gdy ktoś cię zdradza?
Od razu widz, że nie spodobała mu się moja wypowiedź. Zmarszczył brwi i zabrał mi owoce.
No to już się wkurzył. Przechodzi mi przez głowę. Uśmiecham się lekko i czekam na odpowiedź zakładając nogę na nogę.
- A po co pytasz? - mówi lekko zdenerwowany i pociera ręce. Zawsze tak robi gdy się zdenerwuje. Za dobrze go znam. Mnie nie oszukasz. 
- A nie mogę? To wolny kraj, mogę pytać o co chcę.- odpowiadam szukając  wzrokiem mojego talerza.
No szlag by to wziął! Musiał postawić go na szafie?!  Już chyba lepszego miejsca nie miał!
Została tam prawie cała pomarańcza....O nie! Tak być nie będzie! Odpłaci mi za to...
- A wracając do tematu. - trzepocę teatralnie rzęsami. - Jak się w tedy czuje taka osoba?- uśmiecham się pokazując mu moje białe ząbki. Teraz to sobie pocierpisz! Za moją pomarańczę.
- Nie masz innych pytań? - odpowiada, a jego twarz przybiera odcień purpury.
- Jestem dzieckiem, takim małym maluszkiem, które musi poznawać świat. -  mówię dość ironicznie.
- To niech sobie poznaje gdzie indziej! - krzyczy i wali mocno pięścią w stół.
- Nie denerwuj się tak tatulku. - mówię cicho i idę do swojego pokoju, zostawiając tatę w lekko powiedziawszy wkurzonym stanie.
Punkt pierwszy zaliczony.Poczucie winny- zasiane!  O to mi chodziło. Jaka ja jestem genialna!
*CARMEN*
Ten dzień chyba lepiej się skończyć nie mógł. Po tym, jak dziewczyny poszły, ja i Nathan poszliśmy się przejść po plaży. Zachód słońca, nasza dwójka... Ahh! Było tak romantycznie! Szkoda, że to nie jakiś głupi serialik, bo na pewno by mnie pocałował! A chciałoby się... Chłopak odprowadził mnie do domu.
- Car?
- Tak? - odwróciłam się do niego pod drzwiami.
- Czy ty... - zaczął.
- Czy ja...?
- A wiesz co? Nic, już nie ważne. Do zobaczenia w szkole! - zawołał i pocałował mnie!... W policzek -.- Lepsze to, niż nic. Weszłam do domu o niczym nie świadoma.
- Już jestem! - krzyknęłam na cały dom i poszłam do siebie. Na łóżku było pudełko i kartka:
Razem z tatą pojechaliśmy do Japonii. Musimy załatwić parę spraw z dziadkiem. Wrócimy za 3 miesiące. A tu masz coś, co przyda ci się na występ. Masz rolę w przedstawieniu (rozmawiałam z Pablo). Dbaj o siebie!             Kochamy cię!       Mama ♡
Cała chata dla mnie? Na trzy miechy?! JeJ! Od razu zadzwoniłam do dzieczyn.
O: Tak?
C: Mam całą chatę dla siebie przez trzy miesiące. Wpadasz?
O: Jestem za 20 minut!

S: Si?
C: Wpadaj! Cała chata dla nas!
S: Jak?
C: Rodzice w Japonii, u dziadka, mam coś od mamy, prawdopodobnie ciuch. Widzimy się u mnie za 20 minut!
S: Tak jest, Sir!
Tak jak obiecywały, były po 20 minutach. Grałyśmy w PZC, Co by było gdyby..., itd. Przyrządziłyśmy razem pizzę (oczywiście wegetaraiańską, bo Olivia nie je mięsa. JAK MOŻNA?!). Jak "poszłyśmy spać", zadzwonił mój telefon:
C: Halo?
N: Cześć, Carmen. Sory za porę, ale stoję pod twoimi drzwiami i...
C: GDZIE STOISZ?! PADA! JUŻ OTWIERAM!
Pobiegłam do drzwi o mało się nie zabijając o nasz syf. Przed drzwiami stał Nath, cały mokry. Szedł do mnie w burzę? O... Słodkie :3
- Co ty tu robisz?! Jest 1:27, pada!
- Ojcec mnie wykurzył z domu... To nie problem, żebym dzisiaj u ciebie spał? - zapytał, gdy zaprosiłam go do środka.
- No coś ty. Jakby co, to rodziców nie ma, a ja i dziewczyny mamy "mini" imprezę. Ale.. czekaj. Jak to, wykurzył? - zdziwiłam się.
- Później ci wytłumaczę... Idziemy na górę?
- Mhm!
Szatyn poszedł pod prysznic, ja poinformowałam dziewczyny o całym zdarzeniu, a po tym zorientowałam się, że mam tylko dwa łóżka!
- Ja śpię z Oliv! - krzyknęła Soph. No pięknie. Zrobiła to specjalnie!
- Nathan...
- No? Co tam? - zapytał wycierając głowę.
- No bo... Mam tylko dwa łóżka, Soph i Olivia śpią razem, i...
- Mamy razem łóżko, tak? Jeśli chcesz, mogę spać na kanapie. - stwierdził.
- Nie! Tylko... Nie chciałam, żebyś sobie coś pomyślał, jak ci powiem prosto z mostu: Śpimy razem! - zaśmiałam się.
Zajęliśmy łoże w sypialni rodziców,  bo jest większe. BURZA! JA SIĘ BOJĘ BURZY! Przypomniałam sobie. Po pierwszym grzmocie nieświadomie wtuliłam się w tors chłopaka.
- Boisz się?
I co miałam powiedzieć? TAAAAAK! Czy: Nieeee...
- Trochę... - odpowiedziałam w końcu.
- Trochę? - zapytał, gdy powtórzyłam ruch.
- No... trochę bardzo... To nie moja wina! -podniosłam się, lecz szybko upadłam i zakryłam się kołdrą. Fernandez przytulił mnie. Dopiero teraz spostrzegłam, że on nie ma na sobie koszulki!!!!!!! Myślałam, że zdechnę ze szczęścia.
- Lepiej? - zadał pytanie po następnym grzmocie, na które zareagowałam małym skokiem.
- Lepiej. - ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.



TADAM!
W Waszych łapkach rozdział czwarty.
Pisałam go razem z Lilly XD i myślę, że się spodoba.
Jak tam u Was pogoda????? Bo u mnie słonecznie i bardzo ciepło.
Normalnie jak w wakacje!
No dobra nie zamęczam Was.
Czekam na komentarze i pozdrawiam.
Do następnego.
Digital!



niedziela, 3 maja 2015

Informejszyn!

Witam, pacnie i pacnowie(London, Nie ma to jak statek xD)!
Chciałabym was tylko poinformować, że zamówienia z tego bloga są przeniesione na nunca-digas-nunca-opowiadania.blogspot.com.
To tyle!
Do rozdziału!

Lilly xD
(Dawna Sophie ^^)