Es mi pasión - Moje monotonne życie jest dzięki tobie do wytrzymania.
~Szukam miłości, Jestem tutaj...
_____________________________________________________________________________________
Do czytania tego posta polecam:
_________________________________________________________________________
~Bo przed nami jeszcze długa droga do celu...
WTOREK, 1 WRZEŚNIA
*MARTINA*
Jest 16:24. Biegnę z płaczem przez ulice Buenos Aires. Nareszcie docieram do domu. Przed wejściem ocieram twarz od łez i próbuję się ogarnąć, żeby Rayan się nie domyślił, że coś mi jest. Kiedy mi się to udaje, wchodzę do budynku jak gdyby nigdy nic.
- Gdzie byłaś tak długo? Miałaś wrócić o 15! - usłyszałam jego donośny głos.
- Byłam u Carmen, bo Bian ją zgoniła. Chciałam ją podnieść na duchu. Idę się ogarnąć, bo o 19 przychodzi po mnie Oscar. - odpowiedziałam szybko.
- Oscar? A to ty nie byłaś z Wiktorem? - zapytał, ale nie odpowiedziałam mu, ponieważ byłam już w swojej garderobie. Po półtorej godzinie wybrałam sobie taki zestaw:
Włosy wyprostowałam, ale jeszcze się nie malowałam. Postanowiłam poprzeglądać moje zdjęcia z Car. Przeglądałam je tak do... 18:14?! Kurwa, nie zdążę! Szybko poleciałam do łazienki (na szczęście jest pomieszczeniem obok) i pomalowałam rzęsy czarnym tuszem, usta - krwistoczerwoną szminką i ogólnie ,,wysmarowałam" całą twarz. Psiknęłam się jakąś perfumą i chyba setny raz pozowałam przed lustrem.
,,To musi być idealna randka!" - pomyślałam i zeszłam na dół.
- Torba! - krzyknęłam na cały dom i wróciłam na górę. Spakowałam to co potrzebne i znowu byłam w kuchni.
- No, no... Oscar jak cię zobaczy, to chyba się załamie. Wyglądasz okropnie! - powiedział mój brat. Przeraziłam się, bo Rayley [czyt. Rajli] (czasem tak na niego mówię) ma na prawdę dobry gust.
- Serio?! Nie zdążę się... - zaczęłam panikować, ale ,,gruby" mi przerwał.
- Przecież żartowałem! Wyglądasz prześlicznie!
- No ja mam nadzieję! - przytuliłam go.
DING! DONG!
- No! To chyba ten twój Romeo. - zażartował.
- Witaj, śliczna. Idziemy? - zapytał Oscar w drzwiach.
- Chwila! - powiedziałam i pobiegłam do Rayana. - A ty masz mi tak więcej nie robić, Si?
- Tak jest, sir! - zasalutował po czym pocałował mnie w policzek. - Zmykaj.
- Twoje życzenie, dla mnie rozkazem. - oświadczyłam z ironią i wyszłam razem z Dominguezem. Szliśmy, trzymając się za ręce. Zaśpiewaliśmy nawet kawałek piosenki ,,Nuestro Camino". Gdy doszliśmy na ulicę Viamente, coś mi się przypomniało.
- To tutaj wszyscy mieliśmy pierwsze zebranie. Wtedy byli jeszcze Martha, Carmen i Colin...
- Tak... Dlatego też cię tu przyprowadziłem. Może mówi ci coś ,,Karaoke Club"? - odwrócił mnie w kierunku drugiej strony ulicy. Tam było kolorowe wejście do lokalu. Przebiegliśmy ku niemu (ktoś tak jeszcze mówi?) i weszliśmy do środka. Jakiś gość śpiewał akurat moją ulubioną piosenkę zespołu The White Stripes ,,Seven Nation Army". Zamówiliśmy koktajle owocowe i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że mamy ze sobą mnóstwo wspólnego! Całe spotkanie przeminęło nam bardzo szybko. Gdy Oscar odprowadził mnie do domu, przed wejściem zapytał jeszcze:
- Tini, ja nie lubię owijać w bawełnę. Powiem prosto z mostu. Zostaniesz moją dziewczyną?
- Emmm... Jasne!! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Podniósł mnie i okręcił. Gdy już poczułam grunt pod nogami chwycił mój podbródek i delikatnie musnął moje usta.
- Mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy, moja dziewczyno. - uśmiechnął się cwaniacko. Kocham ten uśmiech.
- Oczywiście, że tak, mój chłopaku. - odpowiedziałam i weszłam do środka. Tak dobrze czułam się przy Oscarze, że zupełnie zapomniałam o Carmen. Umyłam się i od razu poszłam spać.
*BIANCA*
Jest... 16:24. Jestem w domu i piszę z... Nie, nie powiem. Cała tajemnica wyszłaby na jaw. Gdy przyszłam ze Studio od razu wzięłam szybki prysznic. Nawiasem mówiąc, to ta szkoła, to jedna z najlepszych. Jest bardzo wysoki poziom nauczania. Ale i tak nie mogę się doczekać nowych nauczycieli. Może sobie kogoś przypodobam c:
YO SOY UNA ESTRELLA! YO SOY UNA ESTRELLA!
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od: Oscar <3
Hola, kicia! Idę właśnie po dziewczynę. Co dalej?
I kurwa po co ja to napisałam? Dobra. Srał to pies. Szybko wystukałam.
Do: Oscar <3
Nie wiem :3 Pomyśl...
Później już się zamknął.
- Witaj, Bianco! Jak pierwszy dzień w Studio? - usłyszałam jej przesłodki głosik.
- Było ok. Zmiotłam wszystkich. Czy teraz możesz już wyjść? Muszę przerobić jakąś grupową piosenkę i kompletnie nie mam pojęcia jaką! - warknęłam.
- Ej! Nie odzywaj się tak do matki! Nie tym tonem! W każdej chwili mogę ojca przysłać i już nie będzie tak miło! - krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
- Zajebiście... - szepnęłam cicho. Myślałam nad tą całą Sophie... Wydawało mi się, że już ją widziałam... Może to... Nie! Nie! To nie może być moja Soph! Nigdy by mi nie wybaczyła, a zwłaszcza w tym wypadku! Jak mi jej brakuje... Ale nic nie zrobię. Muszę być silna. Pokażę jej, ze trzymam się bez niej i nie zależy mi na niej. Od dziś ja, Bianca Benitez, nienawidzę Sophie Venilii!
*Kilka godzin później*
Rozmyślałam jeszcze trochę nad tą piosenką. Nawet się nie spostrzegłam, że zasnęłam! Obudziłam się o dziwo w swoim łóżku, a z tego co pamiętam siedziałam przy biurku!
HELP!
Pomyślałam i wylazłam z łóżka. Spojrzałam na włączony komputer.
- WTF?! Jest, kurwa, 1:03?! Jaki jest w tym sens, żebym się budziła o tej porze?! - krzyknęłam szepcząc. Chciałam się znowu położyć, ale musiał się rozedrzeć mój telefon.
ALGO SUENA EN MI, ALGO SUENA EN VOZ...
- Głośniej się nie dało?! - krzyknęłam już głośniej niż ostatnio i odebrałam
B: Halo?!
O: Spokojnie... Zrobiłem ci coś?
B: Może, kurwa to, że dzwonisz o pierwszej rano?! Ludzie by chcieli pospać?!
O: Ok, sory. Chciałem cię zapytać, czy wygodnie i się spało na łożku?
Kurwa, co?
B: To ty?! Jakim cudem dostałeś się do mojego domu?!
O: Może dlatego, że dałaś mi klucze?
Czy on zawsze musi być przeciw mnie?
B: No może. Ale po co dzwonisz akurat teraz?
O: No bo miałem. Nie pamiętasz ostatniej rozmowy wczoraj? Po Studio kazałaś mi zostać i zrobić to co już zrobiłem w jednej czwartej. I kazałaś zadzwonić cztery po pierwszej rano!
B: To chyba byłam naćpana! Nigdy bym nie...
On ma rację... Kurwa.
B: Racja, sory... A teraz, co zrobiłeś?
O: No ogólnie to już jestem chłopakiem Martiny...
Założę się, że właśnie odgarnął włosy bez użycia rąk (od aut.: Wiecie o co chodzi. Takie machnięcie głową. Kto ogląda Multiego, ten wie), jak to zwykle robi, gdy coś mu się uda i o tym mówi.
O: Teraz czekam miesiąc i spotykamy się przy niej całujemy i wgl, tak?
B: Bueno. Teraz ja się rozłączam i idę spać. Ciao, mi amor!
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i położyłam się do łóżka. Coś na brokatowej podkładce, która leżała na biurku, przyciągnęło moją uwagę. Znowu wstałam i podniosłam kartkę. Tam była przeróbka piosenki, którą miałam napisać z Oscarem. Sam to zrobił. WoW! No, to teraz mogłam się spokojnie położyć.Uff... Zasnęłam i spałam jak zabita.
ŚRODA, 2 WRZEŚNIA
*SOPHIE*
Wstałam z łóżka i popatrzyłam na telefon, który leżał na drugim końcu mojego (w tym przypadku-na szczęście) małego pokoju. Sprawdziłam godzinę. Zegar wskazywał 6:37. Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu.
MAMA...
Pomyślałam i postanowiłam jeszcze trochę przeczekać. Gdy minęło 10 minut byłam pewna, ze już jest w swoim pokoju. Zeszłam po drewnianych schodach do salonu, ale to co zobaczyłam... To przerastało moje najśmielsze myśli. Moja mama leżała bez stanika (i sukienki rzecz jasna też) na zupełnie nagim ojcu Bianci. Mojej Bianci. On się w ogóle nie zmienił. Ale ona tak. Zrozumiałam, że to ta diva, która dowodziła jeszcze do nie dawna Carmen. Nigdy jej nie wybaczę. Do takiego posunięcia nie ma wytłumaczenia. Zerwała naszą przyjaźń, która zaczęła się już w przedszkolu. Wracając do mamy. Była kompletnie pijana (co mnie akurat nie zdziwiło), teraz już całkiem rozebrana i robili TO, z tatą Bian... ci. Bianci. Uciekłam do kuchni, a że tam były jakieś rzeczy powieszone na suszarce do ubrań, to ubrałam się w komplet i wyszłam tylnym wejściem. Byłam tak zła, tak wkurwiona! No przecież wiedziała, że jestem w domu! Miałam ochotę jej tam wjebać! Ale się powstrzymałam. Usiadłam na ławce w parku. Zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę...
Teraz już wiesz, że
Nie rozumiem, co się dzieje
Jednak dobrze wiem
Nigdy nie mam czasu, na nic
Nie zdaję sobie z tego sprawy.
Codziennie mnie to martwi.
Wątpliwości mnie zdenerwowały.
Więc zrobię coś i już...
I znowu budzę się
W moim świecie
Czuje, że jestem sobą.
I nie przestanę
Ani na sekundę
To moje przeznaczenie jest!
I znowu budzę się
W moim świecie
Czuje, że jestem sobą.
I nie przestanę
Ani na sekundę
To moje przeznaczenie jest !
Wszystko może się zdarzyć.
Uwolnię wszystko.
To co teraz czuję (wszystko, wszystko)
Wszystko może się zdarzyć.
Uwolnię wszystko.
Oddam całą siebie.
Nic nigdy mnie nie zatrzyma!
Teraz już to wiem.
Me uczucia się zmieniają.
Lecz wciąż będę sobą...
Gdy otworze drzwi, znikają.
Nie zdaję sobie z tego sprawy.
Codziennie mnie to martwi.
Wątpliwości mnie zdenerwowały.
Więc zrobię coś i już...
I znowu budzę się
W moim świecie
Czuje, że jestem sobą.
I nie przestanę
Ani na sekundę.
To moje przeznaczenie jest !
I znowu budzę się.
W moim świecie
Czuję, że jestem sobą!
I nie przestanę
Ani na sekundę.
To moje przeznaczenie jest !
I znowu budzę się....
W moim świecie
Czuje, że jestem sobą!
I nie przestanę (Nie chcę się zatrzymać...)
Ani na sekundę. (Nie przestanę...)
To moje przeznaczenie jest ! (Nie, nie, nie...)
I znowu budzę się (Nie przestanę...)
W moim świecie (Nie chcę się zatrzymać...)
Czuje, że jestem sobą! (Nie, nie, nie przestanę...)
I nie przestanę (Nie, nie, nie chcę się zatrzymać...)
Ani na sekundę. (Nie przestanę...)
To moje przeznaczenie jest ! (Nie...!)
Wszystko może się zdarzyć.
Uwolnię wszystko.
To co teraz czuję (wszystko, wszystko)
Wszystko może się zdarzyć.
Uwolnię wszystko.
Oddam całą siebie.
Nic nigdy mnie nie zatrzyma!
Pokaże, że jestem sobą ludzie!
- No, no... Ładnie. - usłyszałam czyiś głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam JEGO. Śliczne czekoladowe oczy. Poczochrane włosy dodawały mu uroku. Serce zaczęło mi bić tysiąc razy na minutę. Jezu, jakie to dziwne uczucie!
- Ymm... Dzięki? Myślałam, że nigdy nie usłyszę od kogoś z paczki Bianci komplementu. A no tak. Przecież to był sarkazm... - powiedziałam z lekkim zakpieniem.
- Nie koniecznie. Ale może zmieńmy temat, bo nienawidzę mówić o Biance. Nie idziesz do Studio? Pierwszy dzień i już spóźniona?
Kurwa! Studio!
- Która godzina? - zapytałam.
- 8:57. Chodź, bo nie zdążymy! - wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę szkoły. Biegliśmy przez dwie minuty, bo park jest blisko. Jakiś metr od ,,On Beat" odeszliśmy kawałek od siebie, żeby Daniel nie miał kłopotów.
- Car! Oliv! Chwila! - podbiegłam zdyszana do dziewczyn.
- No już myślałyśmy, że nie przyjdziesz! - zawołała szatynka.
- No, ale już jestem. Idziemy? - wzięłam je pod rękę i ruszyłam w kierunku szkoły.
- Witam was bardzo serdecznie! Mam na imię Pablo i możecie mówić mi po imieniu. Jak pewnie wiecie jestem dyrektorem Studio On Beat. Chciałbym gorąco powitać naszych nowych uczniów, którzy dopiero zaczynają wędrówkę z muzyką w tym miejscu, jak i tych, którzy są z nami już dobrze zapoznani.- przywitał się z nami dyrektor. - Już na sam początek mam dla was zadanie. Za chwilę dobiorę was w pary i napiszecie razem przeróbkę jakiejś piosenki grupowej. Nasi starsi uczniowie już wiedzieli na czym będzie to polegało, ale chciałem dobrać was w pary, kiedy będziecie już razem. A więc tak: - kontynuował.
Carmen i Nathan
Olivia i Wiktor
Sophie i Daniel
Martina i Oscar
Bianca i Damian
Juliet i Mark
Lilly i Travis
W H A T? T H E F U C K?
Jestem w parze z Danielem?
Jakim cudem?!
No to, kurwa, zajebiście!
- No... To wychodzi na to, że piszemy razem piosenkę. - uśmiechnął się lekko.
- Nom... Piszemy ją teraz, u ciebie, czy u mnie? - zapytałam odwzajemniając gest.
- Może... U ciebie? Ja mam zawsze syf w domu. Po za tym, rodzice nie dali by mi żyć, że przyprowadziłem inną dziewczynę niż Carmen. - zaśmialiśmy się. - Właśnie, co u niej?
- Wszystko spoko. Wszyscy bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Nie sądziłam, że w jeden dzień ktoś może się zmienić w jeden dzień! Ale coś czuję, że między nią a Nathanem nie ma tylko przyjaźni. - zabawnie poruszyłam brwiami.
- To fajnie. Idziemy? - zapytał.
- Jasne.
_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_
RYM TYM TYM
BAM PAM PAM
ROZDZIAŁ DRUGI DAJĘ WAM!
Wiem, spieprzyłam to jak zawsze...
Trochę nazmieniałam, ale mam nadzieję, że się nie pogniewacie?
Postanowiłam, że narracja będzie od obojętnie którego momentu.
(Don't you craying, to your mama...) - Ain't It Fun, Paramore. Oglądam MTV i piszę, a ta piosenka właśnie leciała <3
Przepraszam, że krótki, ale tak jakoś... Nie miałam pomysłu na ten rozdział.... :c
Kocham was, pysiule!